Groteskowa wymowa filmu pozostaje w osobliwej symbiozie z smutną refleksją na temat współczesnego człowieka(nie tylko Czecha). Składający się wielu scen, niektórych pysznych, jak ta ze spotkania emigranta z Australii z ojcem i jego nową rodziną w jego domu, a niektórych tylko takich sobie jak choćby wizyta szefa kibiców w domu jednego z nich, czyni film nierównym.Że całość gdzieś tam w finale jakoś się domyka nie robi na mnie większego wrażenia, ale odgrywające ważną rolę, wyeksponowane detale związane z pojedynczymi postaciami już tak. I znać tu rękę mistrza.Good night and good luck, esforty.
7/10 lekko zawyżona.

Daruj sobie panie Czech te żale. Jakby tak żałować, że w Polsce nie powstają takie i tyle filmów co w Stanach, takie samochody jak w Niemczech, wina jak w Francji i zegarki jak w Szwajcarii to by zwariować można było. Zazdrość to grzech.

Negatywnym kutaffonom mówimy - NIE!

Przecież wcale nie o to chodziło, żeby narzekać. Wyraziłem tylko swoje zdanie zdanie na temat większości polskich filmów powstających w tamtym czasie, bo i trochę niezłych się znajdzie - nie powiem. Poza tym był to okres, w którym byłem zauroczony czeskimi produkcjami i ogólnie Czechami. Chociaż nie powiem, żebym mi bardzo przeszło.

Także spadaj Pan na drzewo.

Zazdrość to grzech oczywiście tylko że akurat powinniśmy brać z Czechów przykład bo robią naprawdę dobre filmy. Zazdrość jest zła, lepiej brać dobry przykład i go powielać na własnym podwórku. Bo jak do tej pory do słabiutko u nas choć ostatnio się ruszyło nieco więc trzeba trzymać kciuki za naszą kinematografią. A film oglądało się naprawdę fajnie. Czesi fajnie łączą realizm życiowy z takim optymistycznym przesłaniem że jednak nie można się poddawać. Parę śmiesznych scen ale ogólnie to solidny życiowy film który polecam każdemu. Widziałem oczywiście lepsze czeskie produkcje ale nie ma co specjalnie narzekać. Z mojej strony solidna 7 leci :)

Też bym nie przesadał, żeby tak do końca brać przykład. Bo to może prowadzić do próby kopiowania czegoś. Jak na razie nasze filmy na siłę starją się naśladować te amerykańskie, co jest straszne i okropne. Przecież kiedyś robiliśmy tyle dobrych filmów, a potem nam chyba kapitalizm uderzył do głowy i zachwyt zachodem, czy nie wiem co. Czesi się na to nie patrzą i dobrze! A u nas rzeczywiście ostatnio trochę lepiej, bo przynajmniej kilka ciekawych, nowych produkcji znad Wisły oglądałem :)

Problem w tym że nie dość że amerykańskie filmy są obecnie strasznie słaby to my nie mamy pieniędzy aby kopiować owe produkcje. Niskobudżetowe filmy upodobniające się do tych "made in usa" są żenujące a przykładów można wymieniać. Skoro nie ma kasy na filmy to lepiej postawić na jakość. Wiadomo przecież że można stworzyć genialny film bez gigantycznych pieniędzy. Wystarczą tylko chęci i odrobina talentu. A jak na razie tych dwóch elementów w naszej kinematografii brakuje i to w stopniu dużo większym niż pieniądze.